Kontakt

Biuro Reklamy Sylwia Wilczyńska
Magazyn “Natura&Zdrowie”, oraz Portal "NaturaZdrowie.com"
Email: reklama@naturazdrowie.com

Redakcja portalu:
Redaktor prowadząca:
Katarzyna Melihar
Email: portal@naturazdrowie.com
Redaktor:
dr Małgorzata Musioł
Email: redakcja@naturazdrowie.com

sungazing
Jan Matul 30/09/2022

„Nie ma lepszego leku na Ziemi niż Słońce” – to słowa Hiry Ratana Maneka, hinduskiego jogina, autora terapii niekonwencjonalnej, zwanej sungazing. Jest stosowana w leczeniu ciała i ducha

W zasadzie chodzi o wpatrywanie się gołym okiem w centralną gwiazdę Układu Słonecznego. Terapię wymyślono przed wieloma wiekami, a współcześnie – po rozpropagowaniu przez jogina Maneka, rośnie jej popularność. Podobne praktyki znane były już w starożytnym Egipcie, Grecji, Tybecie, państwie Inków, Azteków czy u australijskich Aborygenów.

Terapia dla ducha i dla ciała

Trzy początkowe miesiące terapii wpływają na ducha, kolejne na ciało. Na początku więc poprawia się nastrój, ulatniają się depresyjne myśli, znikają kłopoty ze snem. To głównie zasługa tego, że promienie przechodząc przez podwzgórze uaktywniają móżdżek, przysadkę i szyszynkę. Podwzgórze odpowiedzialne jest za ważną część gospodarki hormonalnej, wpływającej na emocje (oksytocyna, czyli „hormon miłości”) i homeostazę wewnątrzustrojową. W dalszej kolejności poprawia się ogólna odporność i witalność organizmu, zwalniają procesy starzenia. Kontakt ze Słońcem wpływa na uregulowanie gospodarki fosforanowo-wapniowej (metabolizm kości). Według Maneka, obniża się także zapotrzebowanie na kalorie, bo słoneczne światło dostarcza nam energii, zaś poszczególne narządy zostają wzmocnione w taki sposób, jaki ma miejsce przy pełnym wachlarzu koloroterapii.

Praktyka ściśle według zasad

Uprawianie sungazingu związane jest z obowiązkiem bezwzględnego przestrzegania rygorystycznych zasad. Sesja może odbywać się tylko raz dziennie, wyłącznie w pierwszej godzinie po wschodzie lub ostatniej godzinie przed zachodem Słońca, gdy promieniowanie UV jest najsłabsze. Każdy cykl zaczyna się od krótkiego, maksymalnie 10-sekundowego wpatrywania się w ognistą kulę. Następnie każdego dnia dokładamy kolejne 10 sekund. Pełny cykl trwa 9 miesięcy. Oczy muszą być odsłonięte, a więc nie ma mowy o żadnych okularach (także tych korekcyjnych) i soczewkach. W czasie wpatrywania się w Słońce najlepiej utrzymywać jak najbliższy kontakt z naturą, np. gołymi stopami dotykać ziemi – w naszym klimacie to poza latem spore wyzwanie, stąd często jest pomijane. Dobrze wyciszyć się, uczynić z sungazingu metodę medytacyjną. 

Świadomie i pod kontrolą

Sungazing wzbudza sporo kontrowersji i podzielił środowisko lekarskie. Niezastosowanie się do wspomnianych wyżej nakazów grozi poważnym uszkodzeniem wzroku. Może dojść do oparzenia rogówki lub uszkodzenia centralnej siatkówki oka, a nawet zwyrodnienia plamki żółtej (AMD). Powtarzające się oparzenia mogą prowadzić do rozwoju nowotworu. Znajdziemy jednak również okulistów twierdzących, że praktykowanie z umiarem nie powinno zaszkodzić, a że światło słoneczne ma działanie prozdrowotne – to fakt (potwierdzone działanie antydepresyjne, produkcja witaminy C). Oni radzą, by osoby wpatrujące się w Słońce regularnie, częściej robiły badania okulistyczne. Osoby o jasnych tęczówkach, szarych, niebieskich, zielonych są bardziej podatne na szkodliwy wpływ promieniowania, muszą być szczególnie ostrożne. To, że ktoś uprawia sungazing nie zwalnia go od standardowej ochrony oczu. Gdy stężenie UV jest wysokie, należy nosić odpowiednie okulary przeciwsłoneczne i nakrycia głowy zasłaniające oczy. Po trzech miesiącach terapii sesja wydłuża się do 15 minut, a więc używanie chroniących skórę przed poparzeniami kremów z filtrem staje się koniecznością.

Przeczytaj także: Zbuduj wewnętrzny balans na cały rok

Jan Matul