Małgorzata Musioł
08/11/2024
Biuro Reklamy Sylwia Wilczyńska Magazyn “Natura&Zdrowie”, oraz Portal "NaturaZdrowie.com" Email: reklama@naturazdrowie.com Redakcja portalu: Redaktor prowadząca: Katarzyna Melihar Email: portal@naturazdrowie.com Redaktor: dr Małgorzata Musioł Email: redakcja@naturazdrowie.com
W tradycji tybetańskiej wyróżniamy dwa rodzaje mnichów. Pierwsi żyją z dala od ludzkich zbiorowisk, w odosobnieniu, w miejscach takich jak jaskinie czy lasy, blisko natury. Drugi typ mnichów prowadzi życie monastyczne; choć nie są tak ściśle związani z naturą, szanują ją i przestrzegają jej praw. W ogólnym kontekście kultury tybetańskiej, wszyscy doceniają i szanują naturę, co jest głęboko zakorzenione w wierzeniach i wartościach tybetańczyków. W klasztorach nie praktykuje się konkretnych ćwiczeń mających na celu przedłużenie życia. Zamiast tego, większą uwagę poświęca się rozwijaniu kontroli, panowania nad własnym umysłem, aby unikać stanów depresji i smutku, aby rozwijać pozytywne emocje i szczęście, co naturalnie wspiera lepsze funkcjonowanie organizmu i jego zdrowie. Wykonujemy również ćwiczenia fizyczne, takie jak tsalung (techniki oddechowe wraz z ćwiczeniami), trulkor (rodzaj ćwiczeń podobnych do jogi choć o głębszym duchowym znaczeniu), które harmonizują nasze energetyczne kanały. Chociaż głównym celem tych praktyk nie jest przedłużanie życia, to poprzez harmonizowanie energii w ciele przyczyniają się one w naturalny sposób do jego wydłużenia. W Bon – rdzennej tradycji Tybetu, osoby wstępujące w progi monastycznego życia mają do wyboru dwie ścieżki. Pierwsza polega na poświęceniu się studiowaniu nauk, co przypomina akademickie podejście do edukacji. Po ukończeniu studiów i zdaniu egzaminu adept zdobywa tytuł Geshe – porównywalny z tytułem doktora filozofii. Druga opcja to zdyscyplinowane oddanie się praktyce medytacji, która wiąże się z wieloletnim odosobnieniem w jaskini, pustelni lub lesie, w pełni poświęcając się pracy nad własnym umysłem i ciałem. W ten sposób adept mnich ma do wyboru jedną z tych dwóch dróg.
To, co dziś nazywamy medycyną tybetańską wywodzi się z tradycji Bon. Tu ma ona swoje korzenie i swój początek. Jest to rdzenna, pierwotna medycyna Tybetu. Wszystko, co dziś wiąże się z medycyną tybetańską, ma swoje źródło w pierwotnej tradycji Bon. Ponieważ klasztor służy ścieżce rozwoju duchowego, osoby docierające do niego z zewnątrz, mieszkańcy okolicznych wiosek wspierają klasztor tym, czym mogą, osoby wspierające mnichów otrzymają karmiczne wynagrodzenie za swoją pomoc- zasługi, dzięki której ich życie stanie się łatwiejsze w przyszłości. Dzielą się tym, co potrafią robić i w ten sposób wspierają z przyjemnością, z zewnątrz życie codzienne klasztoru. Takie wsparcie nie zaburza rygorystycznej dyscypliny mnichów ani ich prostego stylu życia i praktyk. Nie wszyscy mnisi zajmują się medycyną, tylko ci, którzy posiadają odpowiednie kwalifikacje i tytuł lekarza, podejmują się tej praktyki. Tacy mnisi co pewien czas udają się w góry, aby pozyskiwać naturalne składniki zielarskie, które są podstawą medycyny tybetańskiej. W przeszłości w Tybecie występowały inne rodzaje schorzeń, być może związane z klimatem, położeniem geograficznym czy dietą. Obecnie, z uwagi na to, że wielu Tybetańczyków jest na wygnaniu, doświadczają oni nowych chorób, które są bardziej związane z ich aktualnym położeniem i stylem życia.
W medycynie tybetańskiej wyróżniamy trzy kategorie zaburzeń: wiatru, żółci i flegmy. Wśród metod klasztornych sprawdzają się określone ćwiczenia oddechowe, podnoszenie ciepłoty ciała odpowiednimi praktykami. Ludzi skupiają się w trakcie choroby na bólu, ale nie chodzi tylko o ból. Mnisi wierzą w prawo karmy. Gdy mamy np. do czynienia z nowotworem, który jest rozsiany po organizmie, to możemy skoncentrować go w jednym miejscu i użyć całej swojej siły energii, aby go przetransformować, wypalić, oczyścić. Każdy z nas ma w sobie taką potężną moc sprawczą, a każda choroba ma swoją przyczynę, która musi zostać rozpoznana i usunięta. Chodzi tu nie tylko o usunięcie choroby z organizmu, ale rozpoznanie jej przyczyny, jej korzenia. Podobnie jak chwasty w ogrodzie, które będą się pojawiały co roku, dopóki nie usuniemy ich korzeni, tak i w przypadku chorób, usunięcie ich przyczyny pozwala organizmowi na odbudowę i inicjację procesu wyzdrowienia.
W człowieku istnieją dwa rodzaje energii. Jedna z nich to energia uzdrawiająca i odbudowująca, związana z mądrością. Z kolei druga to energia zatruwająca i niszcząca, która wiąże się z naszą sferą emocjonalną. Te dwie energie współistnieją w naszym umyśle, wpływając na nasze samopoczucie i zdrowie. Każdy z nas ma wybór, którą energię zasila i generuje. W procesie uzdrawiania koncentrujemy się na wytwarzaniu energii pozytywnej, która ma ogromną siłę i efektywność. Możemy nią zrobić wszystko. Trzeba dotrzeć do przyczyny choroby, aby ją skutecznie usunąć. Zająć się korzeniem drzewa, a nie samymi gałęziami. Mam na myśli korzenie karmiczne choroby, a te poznaje się w procesie medytacji. Tybetańczycy mają alternatywy w usuwaniu chorób. Mogą korzystać z medycyny tybetańskiej, jaką oferują im lekarze, medycy, także ci klasztorni. Od nich przyjmują konkretne zioła lecznicze i postępują według określonych wskazówek. Mogą także przyjść do mistrza duchowego, który żyje w klasztorze i poradzić się właśnie jego. Mistrz przekazuje im uzdrawiającą energię poprzez dotyk, sprawia, że energia płynie w określone miejsce. Można wreszcie udać się do lamy tybetańskiego i otrzymać jego błogosławieństwo.
Mistrzowie duchowi medytują i praktykują, wykorzystując wodę, która została wcześniej pobłogosławiona podczas praktyki medytacyjnej i powtarzanych mantr, woda taka ma właściwości oczyszczające i regenerujące. Mówimy tutaj o uzdrawianiu duchowym lub mocy energii uzdrawiającej. Lama przekazywał energię pacjentowi poprzez dotyk, pobłogosławioną wodę, dmuchanie na chore miejsca lub ofiarowywał pobłogosławione ziołowe lekarstwa. Bardzo dużym problemem w Tybecie dawnych czasów były narodziny dziecka. Jeśli poród był skomplikowany, wiele kobiet nie potrafiło sobie z tym poradzić, umierały. Ważną rolę odgrywały wtedy błogosławieństwa Lamy, uruchomienie potężnej energii przez wielokrotne wypowiadanie mantr, specjalnie do tego przygotowane masło, woda i zioła. Mówiło się czasem, że po takich silnych rytuałach dziecko urodziło się z „masłem na głowie”. Dziś, zanim Tybetańczyk pójdzie do szpitala, udaje się często do nauczyciela duchowego i zasięga jego opinii. Mistrz duchowy dokonuje rozpoznania i używa znanych sobie sposobów czy rytuałów, aby pomóc w danej dolegliwości. Na pierwszym miejscu znajdują się metody naturalne, dopiero w dalszej kolejności medykamenty medyczne w naszym rozumieniu. Dawniej w Tybecie nie istniało pojęcie stresu, ja sam nie zdawałem sobie sprawy, że coś takiego może mieć miejsce.
Dziś rozumiem, że stres to stan, w którym gromadzimy trudności życia i trzymamy je kurczowo, mimo że nas przerastają. Tybetańczycy mają inne podejście: pomimo trudności wierzymy w karmę i skutki naszych działań. Cenimy Dharmę oraz praktyki, które tworzą przestrzeń, w której zarówno dobre, jak i trudne momenty mogą się zneutralizować. Nasze życie to nieustanne wyzwania i konfrontacje z przeciwnościami, które pozwalają nam w pełni doświadczyć esencji życia. Ważne jest jednak, aby nie kumulować naszych doznań, ponieważ przypomina to gromadzenie przedmiotów w domu – jeśli jest ich za dużo, z czasem mogą one stać się przytłaczające i utrudniać normalne funkcjonowanie. Takie nagromadzenie może prowadzić do depresji. Dlatego kluczowe jest regularne oczyszczanie umysłu i serca z nagromadzonych emocji i przykrych doświadczeń.
Ludność natywna Tybetu żyje w kręgach rodzinnych w miastach, na wsiach lub prowadzi życie nomadów, natomiast mnisi zamieszkują klasztory, gdzie funkcjonują w zdyscyplinowanej strukturze. W klasztorze panują rygory i określona struktura oraz silna dyscyplina. Życie codzienne opiera się na studiowaniu i pracowaniu. Adeptów obowiązują określone zasady, wiedzą, co mogą, a czego nie mogą robić. Te kodeksy i zasady regulują codzienność życia klasztornego i powodują, że bardzo odbiega ono od zwykłego życia rodzinnego przeciętnej tybetańskiej rodziny. To, co jest filarem i sprawdza się także poza klasztorem, to sposób myślenia. To, w jaki sposób postrzegamy i jaki jest nasz stosunek do rzeczywistości, w której się znajdujemy. Możemy być szczęśliwi bez względu na okoliczności i miejsce, w jakim się znajdujemy w danej chwili czy na danym etapie życia. Klucz znajduje się w naszej aktywności mentalnej.
Podstawą medycyny tybetańskiej jest idea harmonii między ciałem a umysłem. Ma ona swoje korzenie w rdzennej tradycji Tybetu, gdzie zdrowie pojmowane jest jako stan równowagi i wewnętrznego spokoju. Celem uzdrawiania w medycynie tybetańskiej jest przywrócenie równowagi w organizmie poprzez zrównoważenie wewnętrznych energii, znanych jako „Lung” (energia wiatru), „Tripa” (energia ognia) oraz „Beken” (energia ziemi i wody). Punktem wyjścia jest filozofia połączona z elementami duchowymi. Jest to medycyna oparta na podejściu holistycznym do człowieka, ciało i umysł postrzegane są jako całość, a źródeł problemu zdrowotnego poszukuje się w codziennym stylu życia, diecie, stanie emocjonalnym, energii duchowej pacjenta oraz nagromadzonej karmy. Diagnoza opiera się na analizie pulsu, języka oraz szczegółowym wywiadzie dotyczącym stylu życia pacjenta. Uważa się, że poprzez badanie pulsu można odkryć zaburzenia energetyczne w ciele, co umożliwia lekarzowi dokładniejsze ustalenie przyczyny dolegliwości. Diagnoza ta obejmuje także obserwację zachowania pacjenta, stanu skóry oraz oczu. Medycyna tybetańska wykorzystuje wiele technik terapeutycznych.
Przede wszystkim są to różne rodzaje ziół, substancje i rośliny lecznicze, obok ziołolecznictwa pojawia się akupresura, masaż terapeutyczny Ku-Nye, masaż dźwiękiem (wibracjami) przy użyciu mis tybetańskich czy terapia ciepłem. Terapia obejmuje także medytację, ćwiczenia oddechowe (Tsa Lung) oraz fizyczne (Trul Khor -joga tybetańska), które mają na celu przywrócenie równowagi emocjonalnej pacjenta oraz wspierają leczenie na poziomie duchowym, bardzo to różni się od tego co obserwujemy na Zachodzie. Być może dlatego obserwuje się wzrost popularności technik medycyny tybetańskiej, gdyż stawiają one akcent na zrównoważenie człowieka z naturą, na zrozumienie natury problemów i uzdrawianie własnymi siłami, które każdy człowiek posiada i może uruchomić przy odpowiednim wytrenowaniu ciała i umysłu. Najważniejsze jednak jest podejście samego człowieka do życia. To, czy doświadczamy szczęścia czy cierpienia, radości czy bólu, zdrowia czy choroby zależy od naszej wewnętrznej decyzji, stanu umysłu i wypracowanej karmy. Wszyscy powinniśmy nauczyć się być zadowoleni z tego, co mamy, z tego, kim jesteśmy i gdzie się znajdujemy. Podam przykład: po opłaceniu wszystkich miesięcznych zobowiązań, jeśli na koncie pozostaje 1000 zł, możemy przyjąć różne podejścia: możemy czuć się niezadowoleni, mówiąc „mam tylko 1000 zł”, lub dostrzegać pozytywy, myśląc „mam zaoszczędzone 1000 zł miesięcznie, co daje 12 000 zł rocznie”. Choć sytuacja jest ta sama, to emocje z nią związane są różne, za emocjami pójdzie różna odpowiedź organizmu, wytworzą się inne stany w ciele, inne hormony zaczną być wydzielane do organizmu, to wszystko jest ze sobą połączone. To my decydujemy, jak daną sytuację postrzegamy. Ważne jest, aby nauczyć się zadowolenia z tego, co mamy i kim jesteśmy, aby uniknąć bycia ofiarą niekończącego się pragnienia i cierpienia. Jeśli naprawdę pragniemy szczęścia i zdrowego życia, powinniśmy skupić się na naszym umyśle, na tym co mamy i co możemy osiągnąć dzięki rozwijaniu siły swojego umysłu.
Dziękuję za miłe chwile spędzone razem i serdecznie pozdrawiam wszystkie czytelniczki i czytelników magazynu Natura & Zdrowie.
Rozmawiała: dr Małgorzata Musioł
Medycyna tybetańska zwracając uwagę na cały organizm i stan psychiczny człowieka, jest skuteczna w leczeniu chorób psychosomatycznych oraz przewlekłych. Wielu pacjentów leczy się w ten sposób z bólu o podłożu reumatoidalnym i migrenowym, przy depresjach. Traktuje się ją jako terapię wspomagającą tradycyjne leczenie metodami medycyny konwencjonalnej. Medycyna tybetańska znalazła swoje miejsce w terapii przewlekłych stanów zdrowotnych, takich jak stres, chroniczny ból, bezsenność czy zaburzenia trawienne. Jej podejście skoncentrowane na odnalezieniu równowagi w ciele i umyśle pomaga pacjentom poprawić jakość życia i lepiej radzić sobie z trudnymi objawami chorób przewlekłych. Jednym z wyróżników medycyny tybetańskiej jest dieta i styl życia. Uważa się, że dieta i styl życia mają kluczowy wpływ na zdrowie. Odpowiednia dieta, dostosowana do typu energii danej osoby, może znacząco wspierać procesy leczenia. Istotne są również praktyki relaksacyjne i unikanie stresu, które pomagają zachować równowagę emocjonalną. Czego nie bierze pod uwagę medycyna Zachodu. Interesujące są także wyniki badań naukowych nad skutecznością medycyny tybetańskiej, coraz popularniejsze na Zachodzie. Chociaż badania te dopiero nabierają rozpędu, pierwsze wyniki wskazują, że niektóre jej metody, takie jak ziołolecznictwo, akupresura czy techniki relaksacyjne, mogą wspomagać leczenie chorób psychicznych oraz przewlekłych schorzeń. Zachodnia medycyna coraz bardziej interesuje się badaniami nad medycyną tybetańską, aby zintegrować te techniki w praktykach klinicznych. Istnieją także ośrodki i kliniki w różnych rejonach świata, szczególnie popularne w Indiach i Nepalu, gdzie oferuje się metody diagnostyczne, jak i formy terapii zgodne z medycyną tybetańską.
Jest dzierżawcą linii przekazu i opatem klasztoru Latri w regionie Kham we wschodnim Tybecie. Dorastał w Dorpatan, w pierwszej wspólnocie uchodźców tybetańskich. Rinpocze otrzymał stopień Gesze (doktora filozofii Bön) w 1987 roku w Szkole Dialektyki Bön w klasztorze sMenri w Dolanji w Indiach. Został oficjalnie uznany za Rinpocze przez JE 33. sMenri Trizina klasztoru sMenri.
Wczesna edukacja Rinpocze pochodziła od jego ojca, znanego lamy i dzierżawcy linii Latri w regionie Kham we wschodnim Tybecie. Dalsza edukacja pochodziła od Tsultrima Nyimy Rinpocze, lamy klasztoru Dorpatan w Nepalu. Później Rinpocze wstąpił do klasztoru sMenri w Dolanji w Indiach, głównego klasztoru religii i edukacji Bön. Tam był nauczany przez Jego Świątobliwość Lungtoka Tonpai Nyima Rinpocze, 33. sMenri Trizin (opata); Jego Eminencję Yongdzina Tenzina Namdaka Rinpocze, Lopona (głównego nauczyciela) całej edukacji Bön; oraz mistrza Gesze Yungdrunga Namgyal, nauczyciela Szkoły Dialektycznej Bön w sMenri. Na prośbę Jego Świątobliwości Menri Trizina, Rinpocze założył i jest dyrektorem Domu Dzieci Bön w Dolanji w Indiach, który zapewnia mieszkanie, odzież, żywność i edukację osieroconym i ubogim dzieciom z tybetańskich rodzin.
Rinpocze był pierwszym tybetańskim mnichem Bön nauczającym Bön w Stanach Zjednoczonych. Rinpocze ściśle przestrzega autentycznych tekstów i nauk Yungdrung Bon przekazywanych od tysięcy lat. Jest autorem książek, które są przewodnikami po praktykach Bön dla zachodnich uczniów. Od 1989 roku naucza w Stanach Zjednoczonych, Europie i Azji. Rinpocze jest niezwykle szanowanym mnichem i nauczycielem na całym świecie ze względu na swoje autorytatywne, pełne współczucia nauczanie oraz nieustanną służbę dla Bön.
Jest założycielem i dyrektorem duchowym Instytutu Śardza Ling (z siedzibą w Poznaniu i ośrodkiem medytacyjnym w Pyszkach niedaleko Koszalina)