oprac. Redakcja
19/05/2025
W Polsce z chorobą Parkinsona żyje prawie 100 tys. osób, a co roku diagnozę słyszy nawet 8 tys. – coraz młodszych – pacjentów. Eksperci przewidują, że ze względu na starzenie się społeczeństwa chorych będzie lawinowo przybywać, bo po 65 r.ż. zachorowalność na tę chorobę wzrasta aż dziesięciokrotnie.
Najczęstszym objawem jest drżenie ręki, czasem kciuka – od tego się zaczyna. Pojawia się spowolnienie, pacjentowi coraz więcej czasu zajmują codzienne czynności: ubieranie się, zapinanie guzików.
„To najczęściej rodzina zwraca na to uwagę i to oni powinni zadbać o wizytę u lekarza, który potrafiłby rozpoznać tę chorobę. Szybka diagnoza ma znaczenie, ponieważ choć nie mamy możliwości wyleczenia, są coraz większe możliwości leczenia Parkinsona. A dzięki szybko wdrożonej odpowiedniej terapii osoba chora może jeszcze przez wiele lat być czynna zawodowo i kontynuować większość swoich aktywności” – zwraca uwagę prof. dr hab. n. med. Andrzej Friedman z Kliniki Neurologicznej w Mazowieckim Szpitalu Bródnowskim w Warszawie.
Choroba polega na obumieraniu komórek nerwowych w istocie czarnej mózgu, odpowiedzialnych za produkcję dopaminy. Doprowadza to do spowolnienia ruchowego, sztywności mięśni, zubożonej mimiki twarzy, drżenia rąk. Niestety choroba ma charakter postępujący i wraz z jej rozwojem pojawiają się: zaburzenia równowagi, pochylona do przodu sylwetka, trudności z wykonywaniem codziennych czynności, takich jak mycie się, jedzenie, ubieranie. Niezbędna staje się pomoc i opieka ze strony innych osób.
Choć choroba Parkinsona kojarzona jest przede wszystkim z osobami w podeszłym wieku, chorują na nią także młode osoby, nawet przed 30 r.ż.
Liczba pacjentów chorych na Parkinsona wraz ze starzeniem się społeczeństwa będzie wzrastać – według prognoz z 6 mln w 2016 r. do 16 mln w 2040. Problem będzie narastał, dlatego musimy umieć go systemowo rozwiązywać, poukładać te terapie, rozdzielić czym mają się zajmować neurochirurdzy, czym neurolodzy.
O ile przez pierwsze pięć-sześć lat chorego prowadzić może lekarz nie specjalizujący się w leczeniu choroby Parkinsona, o tyle po tym czasie – nazywanym miodowym miesiącem, ze względu na jeszcze dość skąpe objawy i podatność na leczenie – następuje raj utracony, gdy konieczna jest już specjalistyczna terapia” – zwraca uwagę Wojciech Machajek prezes zarządu Fundacji Chorób Mózgu.
Czytaj także: https://naturazdrowie.com/2024/04/03/jaki-jest-zwiazek-choroby-parkinsona-z-jelitami/
Leczenie zaawansowanej choroby Parkinsona opiera się na uzupełnieniu dopaminy w układzie pozapiramidowym, ale wzbogacane jest również o leki przeciwpadaczkowe, neuroleptyki, leki przeciwdepresyjne czy poprawiające kinetykę przewodu pokarmowego. Najbardziej znany lek stosowany w chorobie Parkinsona to lewodopa, ale często stosowane są także: antagoniści receptora dopaminergicznego i leki działające na metabolizm lewodopy i w innych mechanizmach.
„Moment dekompensacji choroby, gdy pojawiają się powikłania ruchowe, to czas by pomyśleć o bardziej zaawansowanych metodach leczenia, porozmawiać z opiekunem, wybrać najlepszą metodę i przekonać do niej pacjenta. Możemy zaoferować choremu leczenie terapiami infuzyjnymi bądź – jeśli nie ma przeciwwskazań – zabieg głębokiej stymulacji mózgu. Zabieg jest tzw. świadczeniem gwarantowanym, a terapie infuzyjne dostępne są w ramach programu lekowego. Polegają one na ciągłym podawaniu leków za pomocą zewnętrznej pompy umieszczonej podskórnie apomorfiny lub dojelitowo lewodopy z karbidopą” – wyjaśnia prof. Koziorowski.
W Polsce terapiami infuzyjnymi jest leczonych średnio 4-5 razy mniej pacjentów niż w innych krajach europejskich.
Źródło: PAP zdrowie