Kontakt

Biuro Reklamy Sylwia Wilczyńska
Magazyn “Natura&Zdrowie”, oraz Portal "NaturaZdrowie.com"
Email: reklama@naturazdrowie.com

Redakcja portalu:
Redaktor prowadząca:
Katarzyna Melihar
Email: portal@naturazdrowie.com
Redaktor:
dr Małgorzata Musioł
Email: redakcja@naturazdrowie.com

tradycje lecznicze w kulturze słowiańskiej
Tomasz J. Kosiński 09/07/2025

Dawna mądrość Słowian

Medycyna słowiańska: rytuały, zioła i uzdrawiająca moc natury

Jak dawni Słowianie leczyli choroby, odpędzali uroki i dbali o zdrowie – wiedza przodków w praktyce

Czy wiedźmy i znachorzy mieli rację? Dawne słowiańskie metody leczenia – kadzenie ziołami, zaklęcia, amulety, kąpiele i naturalne wywary – wracają dziś jako inspiracja w świecie holistycznego zdrowia. Poznaj świat medycyny Słowian.

Słowiańskie kobiety znały bogactwo lasów i łąk. Dziko żyjących roślin używano do celów spożywczych (kłącza topinamburu, owoce leśne, jadalne rośliny liściaste, itp.), jak też leczniczych (piołun, babka lancetowata, mniszek lekarski, krwawnik, itd.). Kobiety znające się na ziołolecznictwie zwano wiedźmami, od ‘wiedź+ma” – ma wiedzę. Słowiańscy medycy znali się na chorobach (a nie na lekach jak to jest obecnie, od czego jest „lekarz”), stąd ich określenie znachor (zna+chor) – zna choroby.

Przeciw chorobom stosowano tzw. zamawianie, czyli różnego rodzaju zaklęcia, wypowiadane przed wschodem lub po zachodzie Słońca, najlepiej, gdy ubywa Księżyca. Zamawiać powinna też kobieta mężczyznę, i odwrotnie, a za taką przysługę nie powinno się pobierać pieniędzy[1].

medycyna dawnych Słowian
Rys. Kobiety z koszami, autor: Michał Elwiro Andriolli
Okadzanie ziołami i czerwona kokardka

Temu ceremoniałowi towarzyszyło też okadzanie ziołami. Kadzenie miało na celu odpędzenie złych duchów i mocy, które sprawiały, że człowiek był chory a dziecko przestraszone nieustannie płakało. W różnych rejonach używało się różnych ziół do przeprowadzenia tego obrzędu. Do okadzania stosowano wianki lub bukiety z mięty, rumianku, koniczyny białej, koniczyny czerwonej, sporyszu, grzymotnika, rozchodnika, macierzanki, lipy, klonu, przewrotnika, chabra bławatka i przelotu. Bukiety składały się z różnych rośli, a skład często zależał od intencji lub możliwości danej osoby, jednak wśród używanych roślin zawsze znajdował się piołun i rumianek. Do bukietów często dodawano również makówki, koniczynę polną oraz warzywa, np. marchewkę, której sok pito, aby nie zachorować na żółtaczkę.

Okadzanie było często stosowane w leczeniu chorób dorosłych. Poddawano temu zabiegowi chorego lub pomieszczenie, w którym przebywał, wtedy jako środek do okadzania stosowano szyszkojagód jałowca, kwiaty bzu czarnego, czosnek, cebule, lulka, gniazda os i piołun. Zioła sypano, wtedy na żar a dym chwytano w chustę, którą owijano chorego.

Do obrzędu kadzenia używano żaru z drewna, nie mógł to być żar z węgla, kruszono do niego zioła, a nad unoszącym z ziół dymem przekładano dziecko. Do kadzenia wiło się również wianki z gałązek lipy, kołowrotu i gałązek klonu następnie tym okadzono odmawiając przy tym różne modlitwy. Miało to być bardzo pomocne do tzw. przestrachu, przeziębienia i cugu. Wierzono, że działa zbawiennie na wszystko. W trakcie samego obrzędu stosowano różne zaklęcia (zamawiania). Mówiono: „zgiń, przepadnij chorobo”, a następnie rękami przeganiano strach i spluwano raz przez prawe i raz przez lewe ramię.

Znany był również inny sposób na zwalczanie złego uroku. Gdy dziecko się czegoś przestraszyło podawano mu do wypicia herbatkę sporządzoną z rośliny zwanej przestrachem, a następnie śpiące dziecko kadzono dymem ze sporyżu i rozchodnika, inną metodą było obcinanie dziecku kosmyka włosów, który był dodawany do palonych ziół.

Aby zapewnić dziecku pomyślność podczas porodu wkładano kobiecie pod poduszkę zioła na odpędzenie złego. Po urodzeniu dziecko kąpano w ciepłej wodzie, do której dodawano odrobinę mleka, poświęcone zioła oraz listek leszczyny, która miała zapewnić zdrowie. Równie często wkładano dziecku pod poduszkę borowinek i boże drzewko, które miało odpędzić złe moce. Spotkać się także możemy z przesądem, że przez pierwsze dni nikt nie powinien odwiedzać i chwalić nowo narodzonego dziecka, gdyż może je urzec, gdy jednak się tak stanie należy natychmiast splunąć przez lewe ramie.

Czerwona kokardka, która ma na celu ochronę przed urokiem i wpływem złego jest często stosowana nawet w dzisiejszych czasach jako nieodzowny element stroju małego dziecka.

Czasy chrześcijańskie

W czasach chrześcijańskich nadal praktykowano tego typu zwyczaje, jednak używano święconych w kościele ziół lub soli, która także miała za zadanie chronić dziecko. Była ona używana do nacierania dziecka w celu zapewnienia mu bezpieczeństwa i odpędzenia złych duchów oraz rzucanych uroków. Dlatego wkładało się ją do kieszeni dziecka tak samo, jak miętę.

W celu ukojenia bólu podawano chorym wywary z roślin usypiających, takich jak podbiał czy mak. Osobom umierającym, dla ulgi w cierpieniach podawano lulek, który był środkiem odurzającym.

Inną bardzo rozpowszechniona formą leczenia było przenoszenie choroby na inne zdrowe ciało. Wkładano np. kawałek materiału z krwią lub ropą chorego do wywierconej dziury w dębie, którą następnie zacierano słomą. Leczenie opierało się na wierze, że siła dębu zwalczy chorobę i w ten sposób pomoże choremu.[2] Lecznicze własności miała posiadać chustka, którą otarto pot z czoła konającego. Krwawiącą rękę przewiązywano czarną nitką, bolący palec wsadzano kotu do ucha, a przeciw żółtaczce przykładano żółtą wstążkę do lewej piersi.[3] 

Gdy samemu nie dawano rady chorobie, udawano się do zaklinacza lub znachora.

Higiena u Słowian

Bardzo ważna dla Słowian była higiena. Mieli oni łaźnie parowe. To zmniejszało ryzyko epidemii, jakie na przykład trapiły środowiska miejskie zachodniej Europy.

Zaraza, gdy jednak nadeszła, była traktowana jako gniew bogów i zwana była „martwicą” lub „Bożą ruką”.[4] U Słowian na Pomorzu (Kaszubi) popularne były praktyki magiczne polegające na oborywaniu lub opasywaniu „żywym ogniem” zagrożonych epidemiami osad. Ceremoniał ten miał na celu tworzenie zaklętych kręgów, przez które choroba nie mogłaby się przedostać, a F. Lorentz opisywał go w taki oto sposób:

„Cholerę (cholera, dżuma, czôrno, czôrnô smjerc) wystawiają sobie Kaszubi jako brzydką, wysoką, chudą kobietę w chuście powiewnej, z rozpuszczonymi na wiatr włosami. W czasie pełni księżyca słyszy się w nocy szelest w powietrzu jak od wiatru, jakkolwiek wiatr nie wieje. Zwierzęta widzą cholerę i ogarnia je przerażenie, koguty pieją chrapliwie, psy skomlą, biegną za cholerą i otwierają pyski, jakby szczekały, jednak nie wydają głosu. Także niektórzy ludzie widzą cholerę. O ile uda się przenieść ją przez granice, to wygaśnie.

słowiańskie metody leczenia

Zaraza (povjetrzė, złė povjetrzė, zaraza) pojawia się w oddali jako ciemna chmura, która zgęszczając się przybiera następnie postać kobiecą, mającą niezwykle długie ręce i nogi i owiniętą zupełnie w płachtę. Kogo napotka, temu wskakuje na plecy i każe się nosić po kraju. Jeżeli się człowiek ów po święci, wskoczy do rzeki i utonie, nie zaniósłszy zarazy do wsi – zaraza ucieknie.

Aby uchronić wieś przed cholerą i zarazą sześć dziewic powinno zaprząc się do pługa, kobieta, która przez siedem lat żyła uczciwie w stanie wdowieńskim, winna pług prowadzić, czysty młodzieniec ma poganiać zaprzęg, inny zaś pilnować ubrań, bo wszystkie osoby powinny być nagie. W zupełnym milczeniu powinny one oborać wieś w koło. Jako środek przeciwko cholerze kadzi się jałowcem i je czosnek, cebulę i baldrjan”.[5]

Adam Fiszer podawał z kolei za Janem Parumem Schulzem z Życina ciekawą opowieść o zarazie, gdy to „jeden z mieszkańców tej wsi, nazwiskiem Niebuhr, w drodze natknął się na zarazę, która  prosiła  go  o podwiezienie do wsi,  a w nagrodę  za to  pouczyła,  że  w  celu  uniknięcia  zarazy należy  nago  obiec  dom  z  łańcuchem  od  kotła,  a potem  ten  łańcuch  zakopać  pod  progiem.  Niebuhr, dowiedziawszy  się  o  tym sposobie,  obiegł  nago  całą  wieś  wkoło,  a  łańcuch  ukrył  pod mostem  i w ten  sposób  wieś  swoją  ochronił  przed  zarazą,  która silnie  szalała  w  całej  okolicy.”[6] 

[1] A. Fischer, Etnografja słowiańska. Zeszyt pierwszy. Połabianie, Lwów-Warszawa 1932.

[2] M. Angielczyk, Obrzędy i tradycje zielarskie, 2015.

[3] A. Fischer, Etnografja słowiańska…

[4] E.S. Gergowicz, Mitologja Słowiańska, 1872.

[5] F. Lorentz, Zarys etnografii kaszubskiej, w: Kaszubi, kultura ludowa i język, Toruń 1934.

[6] A. Fischer, Etnografja słowiańska…

Tomasz J. Kosiński

Autor książek i artykułów popularno-naukowych, głównie o dawnej Słowiańszczyźnie. Inicjator działań edukacyjno-szkoleniowych. Zajmuje się również aktywnością społeczną, a jego główną pasją, poza pisarstwem, jest zwiedzanie świata, poznawanie nowych miejsc, ludzi, smaków, przygód. www.kosinski.pl