Kocham Cię nie jedno ma imię

Ludzie na całym świecie zrozumieją słowo mama, bo brzmi niemal identycznie. Wyznanie miłości zabrzmi jednak inaczej. Na szczęście można sobie pomóc gestami czy tonem głosu. Oto refleksje na ten temat seksuologa i terapeuty rodzinnego Andrzeja Komorowskiego.

kocham cię

Dźwięki oraz ich różnorodna intonacja nastrojowa z całą pewnością docierają do nas już w życiu płodowym. Słów i subtelności ich znaczeń uczymy się jednak przez całe życie. Dzieje się tak nawet wówczas, gdy pojawia się problem indywidualnej neurologicznej degradacji starczej. Wtedy wciąż na nowo uczymy się słów już znanych. Słowa zaś wypowiadane są w 6-7 tysiącach języków, grupujących się w wielu rodzajowych odmianach.

Słowo mama brzmi podobnie

Największą pod względem liczebności grupę tworzą języki indoeuropejskie. Jest ich około 45, w tym tak popularne, jak angielski, francuski, hiszpański, portugalski, włoski, grecki czy łacina. Kilka kolejnych – jeśli chodzi o liczebność – rodzajów, to języki chińsko-tybetańskie, tureckie oraz mniej liczne języki afroazjatyckie, japoński, koreański, uralskie i papuaskie. Pozostałe języki, których jest jeszcze wiele, obejmują już nieduże skupiska ludzi. Jednak mama brzmi podobnie w wielu językach.

Natomiast ich bajeczną różnorodność ukazuje nam fundamentalne wyznanie kocham cię. Wiadomo, że po angielsku to I love you, po francusku – je t’aime, po włosku – tiamo. Po grecku kocham cię to S’agapo, a po łacinie – te amo lub vosamo. Jak to brzmi u Apaczów i Czejenów, wie już niewielu. A „czerwonoskórzy bracia i siostry”, też wyznawali i wciąż wyznają sobie miłość. Piękna Nszoczi, siostra legendarnego wodza Apaczów Winnetou, wyznając miłość Old Shatterhandowi, szeptała mu do ucha sheth shen zhon. A biały Indianin z plemienia Czejenów (Prawdziwi Ludzie), zwany Wielkim Małym Człowiekiem, kochając się ostatni raz ze swoją trzecią żoną Mleczną Krową, dyszał jej w twarz ne mohotatse!

Wyznanie Zulusów i króla Jagiełły

Podążając indiańskim tropem, przenieśmy się do Ameryki Południowej. Tam prezydent Boliwii Evo Morales Ayma, rodowity Indianin z żyjącego nad Orinoko plemienia Ajmarów, prawiąc czułe słówka żonie nad romantycznym jeziorem Titicaca, mówi jej: qantamunani. A ikona afrykańskiego sportu, abisyński maratończyk Abebe Bikila, gdy wracał z olimpiady w Rzymie, słyszał od wzruszonej żony: afgreki. Król Zulusów Cetshwayo zaś, który 22 stycznia 1879 roku pokonał pod Isandlwana w Afryce Południowej uzbrojonych w broń palną i artylerię armię tysiąca pięciuset Brytyjczyków, zapewne po wygranym boju dumnie rzekł do głównej żony haremu – henetande wena. Cztery i pół wieku wcześniej król Władysław Jagiełło, po grunwaldzkiej wiktorii swoją drugą żonę, Annę Cylejską, zapewniał podekscytowany po litewsku: tavemyliu. Ciekawe, czy narzeczeni opiewani w biblijnej księdze króla Salomona w powtarzanej u ślubnego ołtarza Pieśni nad pieśniami mówili do siebie bhibak? A może to kocham cię brzmiało nie po arabsku, ale po hebrajsku, tak jak 2000 lat temu wyznała Panu Maria Nazarejka, tuż po słowach „Oto ja służebnica Pańska, niech się stanie według słowa twego”. Może dodała do tego jeszcze ani abeuotba, czyli kocham cię, i tak słowo stało się ciałem.

Istnieje wiele języków i wyrazów miłości, ale przytoczę jeszcze tylko dwa. Pierwsze to kocham cię w wymyślonym przez wielkiego polsko-żydowskiego lingwistę profesora Ludwika Zamenhofa języku esperanto: mi amas vin. Natomiast drugiego języka nie można ani usłyszeć, ani też dosłownie zapisać. Jest to bowiem język migowy głuchoniemych. Spróbuję to opisać. W polskiej wersji języka migowego kocham cię wygląda tak: ręce z zaciśniętymi w pięści dłońmi skrzyżowane na piersiach; pięści dotykają przeciwległych ramion.

Jak widać, język miłości w swojej wyraźnie deklaracyjnej formie „kocham cię” nie wykazuje takich podobieństw jak wielokulturowe słowo „mama”. Może zatem wzajemną miłość trzeba sobie wyznawać tylko indywidualnie, czego uczy rodzimy język i myślenie? Jednak wtedy być może nie potrafilibyśmy się wzajemnie zrozumieć. Ufam jednak, że ci, którzy się naprawdę kochają, potrafią to sobie wyznać w sposób zrozumiały, oprócz słów bowiem mamy przecież gesty.

Opr. Wanda Biernacka-Conrad

Przeczytaj także: Feromony to nie tylko seks

dr Andrzej Komorowski
dr Andrzej Komorowski
Specjalista profilaktyki społecznej i resocjalizacji IPSiR Uniwersytetu Warszawskiego, doradca rodzinny, terapeuta i seksuolog kliniczny z wieloletnią praktyką, hołduje psychomedycznemu modelowi diagnostyki i pomocy terapeutycznej. Dlatego współpracuje z psychoterapeutami i lekarzami wielu specjalności. Zajmuje się również elementami mediacji, coachingu, prezentacji medialnej, psychodoborem kadr oraz szeroko rozumianą sferą edukacji i publicystyki (telewizja, radio i prasa) w zakresie problemów społecznych. Wykładowca akademicki i działacz towarzystw naukowych oraz kultury i sztuki (m.in. Polskie Towarzystwo Terapeutyczne, Polskie Towarzystwo Seksuologiczne, Międzynarodowe Stowarzyszenie „Przyszłość Mediów” oraz Towarzystwo im. F. Chopina). Posiada: q Certyfikat Doradcy Rodzinnego Towarzystwa Rozwoju Rodziny, q Certyfikat Doradcy w Problemach Małżeńskich i Rodzinnych Polskiego Towarzystwa Terapeutycznego, q Certyfikat Specjalisty w zakresie Edukacji Seksualnej Instytutu Zdrowia Seksualnego TRR, q Certyfikat Seksuologa Klinicznego Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego. Jego credo życiowe i zawodowe opiera się na maksymie Fiodora Dostojewskiego: „Życie to raj, do którego klucze są w naszych rękach”.

UDOSTĘPNIJ

Newsletter

Nowe wpisy

Choroby

Jak prawidłowo zadbać o swoje jelita?

Spis treści: Charakteryzują się one przewlekłym występowaniem stanu zapalnego przewodu pokarmowego. Objawy są bardzo zróżnicowane, indywidualne i bardzo uciążliwe. W przypadku choroby Leśniowskiego Crohna obejmują nie tylko jelitowy odcinek przewodu

CZYTAJ WIĘCEJ »