Małgorzata Musioł
16/01/2024
Dr Igor Ogorodnyk o metodzie Quanton
Powiem coś, co może zdziwić wiele osób. Nasz organizm nie potrzebuje leczenia, bowiem jest na tyle mądry, że sam potrafi poradzić sobie z każdym problemem zdrowotnym; trzeba jemu w tym jedynie pomóc. Ja to nazywam uruchomieniem, zainicjowaniem procesów samonaprawczych, polegającym na prowadzeniu dialogu z ciałem, nawiązaniu z nim określonej komunikacji; zapytaniu czego w danym momencie potrzebuje, a następnie wysyłaniu jemu określonej informacji. Ja pracuję i działam w polu informacyjnym lub energetyczno-informacyjnym. Chcę podkreślić, że samoorganizacja materii żywej odbywa się na poziomie informacyjnym, a nie biochemicznym czy energetycznym. Z tego powodu organizm preferuje w procesie samonaprawy pewnego rodzaju informację, która strukturyzuje, czyli uporządkowuje funkcje układów biologicznych. Dzięki informacji organizm leczy się sam i robi to perfekcyjnie, tylko potrzebuje wsparcia informacyjnego.
Powiązana z tym samoregulacja jest podstawą zdrowia. Warto mieć świadomość tego, że każdy organizm ma swoje rezerwy adaptacyjne. One są kluczowe, jeżeli chodzi o optymalne funkcjonowanie organizmu. Naszym zdaniem jest tak żyć, aby te rezerwy cały czas poszerzać, a obecnie dzieje się niestety odwrotnie. Boimy się hartowania organizmu, unikamy bosego chodzenia, nie stosujemy zimnych pryszniców, a to właśnie dzięki takim zabiegom przyzwyczajamy organizm do zmiennych warunków, w których potrafi on znakomicie funkcjonować. To są ważne dla nas kroki. Obserwowałem kiedyś hinduskiego mistrza, który odwiedził Polskę. Przyjechał do zimnego, nieprzyjaznego dla siebie klimatu w jednym tylko prześcieradle, chodził boso i czuł się znakomicie, podczas gdy pozostali chodzili w swetrach i butach. Mając wysokie rezerwy adaptacyjne możemy funkcjonować wszędzie: na lodowcu, w krajach tropikalnych, w Himalajach. Do tego dochodzi również odpowiednia świadomość, o którą także powinniśmy dbać i ją rozwijać.
Ludzki organizm działa prawidłowo w oparciu o zachodzące w nim procesy kataboliczne i anaboliczne. Do prawidłowego funkcjonowania potrzebuje bezwzględnie środowiska lekko kwaśnego, a nie zasadowego. Każdy organ w naszym ciele ma swoje własne pH, o określonym kwaśnym odczynie. Rosyjski biofizyk i biochemik Borys Bołotow, którego bardzo sobie cenię, mówi, że normalne tkanki i komórki w ciele człowieka nie mogą być zasadowe, gdy stają się zasadowe, to ciało zaczyna chorować, a gdy alkaliczność przeważa – umieramy. To świat roślinny jest alkaliczny, ale nie zwierzęcy i ludzki. Idealne dla naszego organizmu jest lekkie zakwaszenie jak u wszystkich dzieci. Dlatego dzieci regenerują się błyskawicznie, a ich alkaliczni dziadkowie znacznie wolniej. Gdy dominuje w organizmie środowisko alkaliczne, zaczynają spadać potencjały membranowe komórek, zaburzeniu ulega cała komunikacja między- i wewnątrzkomórkowa, spada energetyka i zanikają procesy życiowe. Do tzw. zakwaszenia organizmu dochodzi wyłącznie w wyniku nadmiaru aktywnego tlenu podczas dużego wysiłku fizycznego lub silnego stresu. Tym zabójczym procesem jest peroksydacja. Tlen i dwutlenek węgla muszą być zbilansowane. Co do układu odpornościowego, również się go przecenia, mówiąc o licznych zagrożeniach i walce, jaką musi stoczyć z licznymi, atakującymi go wirusami, bakteriami, pasożytami. Pamiętajmy, że jesteśmy integralną częścią Natury, a w Naturze wszystko spełnia swoją funkcję – pasożyty i bakterie także. Natura nie lubi zabijania, a ludzki organizm działa podobnie. Zanim doszedłem do swojej metody, pracowałem metodą biorezonansu i z tamtych lat wyniosłem przekonanie, że organizm nie lubi czegokolwiek w sobie niszczyć. Po zabiegu biorezonansu, który jest zabiegiem bardzo agresywnym dla organizmu, wysyła on nam określone sygnały, że coś jest nie tak: mamy torsje, bóle głowy, czujemy się rozbici, nie potrafimy wstać z łóżka, towarzyszą nam zatrucia, organizm ma problem z usunięciem toksyn. Po takich doświadczeniach wiedziałem, że to nie będzie moja droga terapeutyczna.
To jest wielotorowy problem. Zamiast właściwego poziomu kwasów żołądkowych, a więc odpowiedniego przebiegu procesów trawiennych, mamy coraz więcej zaburzeń w układzie pokarmowym. Coraz częściej obserwuje się, że w przeważającej mierze u dużej ilości osób występują zbyt słabe kwasy trawienne i niedrożne drogi żółciowe. Nasz organizm nie jest w stanie właściwie strawić pokarmu, który do niego trafia. Ten pokarm zalega w naszych jelitach, rozpoczynają się tam procesy gnilne, co jest idealną pożywką dla rozmaitych pasożytów. W taki sposób sami generujemy sobie własne problemy zdrowotne. Pasożyty namnażają się lawinowo, aby wykonać pracę, której nie potrafią sprostać jelita. Tak pojawiają się glisty, tasiemce, przywry i wiele innych, jeszcze bardziej zagrażających nam pasożytów. Aby ten proces zatrzymać i odwrócić powinniśmy stworzyć takie środowisko w organizmie, aby te niesymbiotyczne z nami, żywe organizmy będą chciały nas opuścić.
Zauważyłem ku swojemu wielkiemu zdumieniu, że częstotliwości opisane i podane przez Hildę Clark działają nie zawsze. Zacząłem eksperymentować, szukać rozwiązań i tak po licznych próbach odkryłem, że chodzi o indywidualne częstotliwości dostosowane do potrzeb danego organizmu. Co więcej, te informacje wysyła nam sam organizm. Trzeba tylko dobrze mu się przyjrzeć, zaproponować różne częstotliwości i sprawdzić co jemu odpowiada. Nikt nie zna organizmu lepiej niż on sam, ma w sobie wszystkie zapisy, wie kiedy doszło do zachwiania równowagi i gdzie leżą tego przyczyny. Moja metoda jest zainicjowanym procesem, który rozciąga się w czasie. To jak długo będzie trwał proces samonaprawczy, czy zostanie usunięta prawdziwa przyczyna, zależy od kilku czynników. Od stopnia zaawansowania procesów degeneracyjnych, od stanu rezerw adaptacyjnych i samego postępowania osoby, u której te procesy naprawcze zostały zainicjowane; od jej możliwości samonaprawczych. W wyniku wieloletniej pracy natury eksperymentalnej nauczyłem się prowadzić dialog z ciałem człowieka. W formie feedback’u otrzymuję dokładną informację o różnych dysfunkcjach w ciele, ponieważ ciało ludzkie zna i pamięta wszystkie destrukcyjne procesy występujące w nim wraz z przyczynami ich powstania. Na bazie wysokich częstotliwości stymuluję informacją organizm do działań. Resztą zajmuje się już on sam. Tu dzieje się „magia” i procesy, które wymagają dogłębnego zbadania. To, co zachodzi czasem w ciągu jednej nocy, dotyczy nie tylko poziomu komórkowego, ale atomowego.
Organizm wytwarza własne antyoksydanty, o czym się głośno nie mówi. Gdy żyjemy w harmonii z Naturą, szanujemy swój organizm w tym sensie, że pozwalamy jemu należycie odpocząć, wysypiamy się, regenerujemy i dotleniamy poprzez bliski kontakt z Naturą, dotykamy drzew, spacerujemy w lesie, przebywamy nad wodą, to niczego więcej nie musimy już robić. Po parogodzinnym pobycie w lesie nasz organizm otrzymuje to, czego potrzebuje, aby wzmocnić swoje siły i się zregenerować. Kiedy czujemy się senni, zmęczeni – to oznaka, że proces samoregeneracji rozpoczął się. Natura wywiera leczniczy wpływ na nasz organizm, ale kiedy podlegamy ustawicznemu stresowi to ten autonomiczny mechanizm może nie zadziałać, organizm będzie potrzebował dodatkowej stymulacji w postaci antyoksydantów i odpowiedniej informacji do samonaprawy, których musimy jemu dostarczyć z zewnątrz.
Musimy przywrócić organizmowi prawidłowy ”ogień trawienny” , który jest podstawą wszystkich procesów metabolicznych. Dzięki niemu wszystko co zjadamy, musi być „spalone” – rozłożone na czynniki pierwsze i następnie syntezowane w jelitach na białka i aminokwasy, których potrzebuje organizm. Jeżeli będzie słaby „ogień” – czyli brak kwasów trawiennych lub żółci w dwunastnicy, to nie będzie z czego syntezować i powstanie w jelitach flora patogenna, której nie powinno być. Nasi przodkowie fermentowali żywność i od tamtej pory nic się pod tym względem nie zmieniło. Nasz organizm cały czas potrzebuje fermentowanej żywności, np. kiszonki, takie jak: kiszony ogórek, burak, pomidor – takie produkty podtrzymują ogień trawienny. Ważne są także rozgrzewające i ostre przyprawy, takie jak: pieprz Cayenne, dobra jakościowo sól, np. kłodawska, kurkumina, imbir, cynamon i wiele innych. Uczmy się od Hindusów, dla których przyprawy są podstawą ich kuchni, a bogactwo przypraw, które stosują mają fundamentalne znaczenie dla naszego zdrowia, co wywnioskowałem w oparciu o swoje podróże do Afryki i Indii. Dla porównania w Tanzanii przypraw i ziół praktycznie się nie stosuje. Tamtejsza kuchnia jest bardzo uboga, a mieszkańcy tego kontynentu mają często problemy ze swoim zdrowiem. Hindusi z kolei, których testowałem swoim selektorem według metody Quanton, są oznaką zdrowia. Trudno się zresztą temu dziwić, skoro do wszystkiego dodają ogromne ilości ulubionej kurkumy, curry czy pieprzu Cayenne. Jak wiemy, kurkumina likwiduje stany zapalne, niszczy bakterie, także przyzębia. W Indiach kurkumę dodaje się nawet do pasty do zębów i do słodyczy. I tu wielka niespodzianka, którą odkryłem metodą dedukcji. Podczas pobytu w Egipcie zastanawiałem się, dlaczego Egipcjanie mają tak zniszczone zęby, prawie czarne, podczas gdy Hindusi mieszkający na tej samej szerokości geograficznej mają piękne, białe „perły” w jamie ustnej. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że cała tajemnica leży w kurkuminie. W Egipcie nie zauważyłem „żółtej żywności” – Egipcjanie nie znają i nie stosują kurkumy. To, że warto sięgać po te przyprawy, ma także inne powody. Dowiedziałem się np. że czubata łyżeczka pieprzu Cayenne może nas uratować od zawału serca. Jeżeli poczujesz, że zbliża się zawał serca, wsyp pieprz Cayenne do szklanki z wodą i wypij ją. Podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych zetknąłem się z klientem, który wyglądał jak okaz zdrowia, ale nie potrafił zrobić samodzielnie kroku. Okazało się, że jest po szalenie inwazyjnej chemioterapii, na doda-tek otrzymywał mnóstwo dodatkowych leków chemicznych. Dla mnie stało się jasne, że jego problem zdrowotny wiązał się z zapaleniem węzłów limfatycznych szyjnych, które należało oczyścić. Ten człowiek był zdrowy, nie miał nowotworu. Gdyby nie moja interwencja metodą Quanton, za parę dni by nie żył. Gdy do mnie trafił, nie jadł i nie pił. Wszystko zwracał. Moje przypuszczenia okazały się słuszne. Wymagał przy-wrócenia i naprawy procesów trawiennych, które zostały wyłączone lekarstwami neutralizującymi kwasy trawienne, aby nie zaszkodzić chemioterapii. Po pięciu sesjach człowiek ten normalnie jadł i nabierał sił. Na tym przypadku widać wyraźnie, jak ważne są dla nas soki trawienne. Im silniejszy w organizmie kwas trawienny, tym rzadszą mamy także krew. Ponownie powołam się tutaj na Bołotowa, który twierdzi, że człowiek umiera, gdy ma gęstą krew – według niego to jedyny powód zgonu. Powinniśmy także redukować ilość zjadanego pożywienia, za dużo jemy, powinniśmy czerpać energię przede wszystkim z Natury, a w mniejszym stopniu z pokarmu. Wegetarianie i weganie mają problemy z kwasowością w żołądku, ponieważ mięso, które eliminują ze swojego jadłospisu pobudza kwasy żołądkowe, a beztłuszczowa dieta może doprowadzić do nieodwracalnych procesów w organizmie, takich jak np. gruźlica.
Właśnie wróciłem z Tanzanii i jeszcze nie ochłonąłem z powodu efektu terapeutycznego, jaki udało nam się uzyskać u dwuletniego chłopczyka z Zanzibaru. Sesje trwały u niego około dwóch tygodni z przerwami, najdłużej w porównaniu z innymi osobami. Dziecko nie mówiło, nie chodziło i nie siedziało. Miało silny ślinotok, objawy typowe jak u chorego z porażeniem mózgowym, choć nie cierpiało z powodu tej choroby. Po pierwszej sesji zauważyliśmy, że chłopiec zaczął obracać głowę także w prawą stronę. Gdy kończyliśmy ostatnią sesję siedział już samodzielnie na wózku i wpatrywał się w nas swoimi oczami. Najbardziej spektakularny okazał się jednak obraz jego głowy na zdjęciach QEEG, było o wiele mniejsze ognisko zapalne, z jakimi przywieźli go do nas jego zrozpaczeni rodzice. A co najważniejsze – zaczęły się budować nowe połączenia neuronowe. Mam nadzieję, że ten przypadek uda się nam opisać. Mówię nam, bo pracowałem w zespole złożonym z kilku osób. Moja metoda Quanton została uzupełniona o metodę Tomatisa (miałem z nią styczność po raz pierwszy i jak się okazało była nieodzowna w tym konkretnym przypadku) oraz urządzenie QEEG do diagnostyki stanu mózgu. Co do Afryki – jest to kraj, który medycznie potrzebuje olbrzymiej pomocy. Wiele Afrykańczyków ma poważne problemy ze zdrowiem, z którymi ich medycyna kompletnie sobie nie radzi. To są efekty braku higieny, braku przypraw, poważne zarobaczenie. U dzieci częste są przypadki chorób mózgu, które wynikają z obecności pasożytów, jak u tego chłopca, który miał w głowie bąblowca; nie glistę psią, jak często się to zdarza, ale znacznie groźniejszego bąblowca. I tę sytuację opanowaliśmy. Mamy kontakt z ojcem chłopca i czekamy na dalsze doniesienia o poprawie jego stanu zdrowia. Mimo wielu zaniedbań i dysproporcji materialnych na niekorzyść Afryki, ma ona olbrzymią przewagę nad ludźmi z Zachodu. Afrykańczycy prowadzą proste życie w bliskim kontakcie ze swoim ciałem i Naturą. Nie zatracili tego, co jest dla nich wielkim dobrodziejstwem. Wychodzą szybko ze swoich zdrowotnych obciążeń. Z reguły wystarczy wykonać dwie sesje, czasem trzy, co u Europejczyków, Polaków, ludzi Zachodu jest to niemożliwe. My jesteśmy obarczeni ograniczeniami mentalnymi, które niejednokrotnie stanowią blokadę przed wyzdrowieniem. Na pewno wrócę jeszcze nie raz do Afryki, bo ona jest dla mnie bardzo przyjazna i naturalna. Patrząc w oczy tych ludzi czuję się tak, jakbym spoglądał na czystą Naturę, w źródło wody. To proste, piękne życie, podobnie jak zachwycająca afrykańska przyroda.
Metoda Quanton wymaga dalszych badań, żeby nie było żadnych przeszkód w rozumieniu głębokości i efektywności jej działania. Wiemy, że ma pełne przełożenie na procesy regeneracyjne w organizmie, ponadto działa na poziomie atomowym. Medycyna informacyjna ma sporą przewagę nad medycyną akademicką, dociera do przyczyn i je skutecznie likwiduje, bazując na indywidualnym podejściu do każdego klienta.
Czytaj także: https://naturazdrowie.com/byc-zdrowym-to-jest-naturalne/