Wanda Biernacka-Conrad
09/03/2022
Nasze życie jest jedną wielką przygodą. Byłem już po studiach i pracowałem w Klinice Endokrynologii. Gdyby ktoś wtedy powiedział, że będę miał żonę Peruwiankę i mówił biegle po hiszpańsku, to uznałbym go za wariata. Doris, moja kochana żona, przyjechała na studia do Polski, a ja udzielałem jej korepetycji z matematyki. Nic nie wiedziała na temat całek potrójnych po zastosowaniu twierdzenia Stokesa.
Tak się zaczęło. A potem Peru stało się dla mnie drugim domem. Moje dzieci mają podwójne obywatelstwo. A ja skorzystałem z rewelacyjnej okazji poznania tamtej kultury. Szukałem złota na wyżynie Nazca (z dobrym skutkiem), poznałem curanderos, czyli ludowych uzdrowicieli, z Puerto Maldonado i z Iquitos. Wszystko nabrało tempa, gdy dowiedziałem się o chorobie nowotworowej mojej koleżanki. Miała raka wątroby z metastazą. Teraz jest już zdrowa. To takie klocki Lego – biochemia, pedagogika, Peru, hiszpański, Amazonia, szamani, rak, zioła. Wystarczy poskładać.
Trudno odpowiedzieć na pytanie, jak żyć zdrowo, gdy się jest permanentnie zdenerwowanym, narażonym na mnóstwo groźnych chorób i funkcjonując w skażonym otoczeniu. Nie pomaga również fakt, że zewsząd atakowani jesteśmy reklamami specyfików bądź terapii, które powstały jedynie z chęci zysku, a przy tym niejednokrotnie się wykluczającymi. Człowiek nie wie komu wierzyć, a komu nie. Wielu tzw. samozwańczych guru działa z pobudek typowo finansowych. Inni zwykle z niewiedzy zachęcają nas do rzeczy całkowicie sprzecznych z logiką i wiedzą naukową. W Ameryce Południowej, w rejonach porośniętych tropikalnym lasem poprzecinanym wodami Amazonki i jej dopływów, takie dylematy jeszcze nie występują. Ludzie mieszkający na tamtych terenach są według mnie bardzo naturalni, mają ogromną wiedzę medyczną przekazywaną im z pokolenia na pokolenie przez szamanów i curanderos. I są jej świadomi.
Na początku byłem nastawiony trochę sceptycznie. Z jednej strony ja, z wyższym wykształceniem chemicznym, a po drugiej stronie on, Indianin, który pewnie nigdy nie był dalej niż 100 kilometrów od swojego domu. Fenomen tych ludzi zrozumiałem dopiero po wielu latach. Oni naprawdę żyją w symbiozie z naturą. A przy tym szamani nie tyle leczą skutki, ale przede wszystkim niwelują przyczyny choroby. Pojąłem, że nie ma sprzeczności między zawansowaną wiedzą medyczną a działaniami szamanów. Są natomiast różnice w metodzie i formie podania leku. Szaman nie ma pojęcia o związkach chemicznych zawartych w roślinach, ich wzorach strukturalnych ani o skomplikowanych funkcjach receptorów. On wie tylko jedno – to działa!
Dam wam bardzo przekonujący przykład. Do leczenia nowotworów lekarze stosują paklitaksel, czyli lek otrzymywany z cisu. Szamani zalecają natomiast jedzenie liści flaszowca miękkociernistego, znanego również pod nazwą graviola. Szamani nie mają pojęcia, że w liściach tej rośliny znajdują się acetogeniny annonaceowe wykazujące silne działanie cytostatyczne (zabijające komórki nowotworowe). Oni wiedzą tylko jedno – to działa!
Tak, to prawda. Ale jeśli chory nie ma alternatywy, bo w jego otoczeniu brakuje lekarzy albo nie ma pieniędzy? A tak właśnie jest w Peru. Co wówczas ma zrobić? Przedstawiciele firm farmaceutycznych ustawiają się w kolejce do szamanów z puszczy amazońskiej, błagając o receptury ziołowe. Oni wiedzą, jak przerobić je na pieniądze. Po ekstrakcji i obróbce substancji biologicznie czynnych, zioło zamienia się w wyspecjalizowany lek, który jest niedostępny dla biednych ludzi ze względu na wysoką cenę. A przecież w wielu przypadkach jest to to samo, co znachor polecił brać, np. trzy razy dziennie przed jedzeniem. Gdzie są różnice z punktu widzenia chorego? Nie ma. Chory chce tylko być zdrowy.
Jak słyszę lekarza, że po kilku miesiącach zalecanej przez niego kuracji trzeba zmienić leki, bo te dotychczas stosowane nic nie dały, to się głęboko zastanawiam. Czyżby on też, mając za sobą lata nauki, nie był pewny swoich umiejętności?
Zdaję sobie sprawę z tego, że każdy „klan” broni dostępu do swoich rynków zbytu. Taka jest nasza rzeczywistość. Ale nie była ona znana dawnym szamanom, którzy nie mieli pojęcia o przysiędze Hipokratesa. Wychodzi więc na to, że liczą się tylko pieniądze, a nie człowiek. Przecież w wielu przypadkach rozbudowany system zależności biurokratyczno-finansowych może spowodować więcej szkód w zdrowiu chorego, niż znachor podający (nie zawsze czystą ręką) torebkę z ziołami. Czy to czasami nie od takich jak on uczył się Hipokrates?
Uznałbym za nadużycie stwierdzenie, że graviola leczy raka. My, w IncaPharma traktujemy produkty z gravioli jako rewelacyjne suplementy diety, ze względu na zawartość szerokiej gamy mikroelementów i związków biologicznie czynnych, które wspomagają funkcjonowanie naszego organizmu. Ktoś więc może zapytać, co z tym rakiem? I tu należy się wyjaśnienie. Otóż jakiś czas temu w gravioli (Annona muricata) wykryto i zbadano pod kątem budowy chemicznej szereg związków, które nazwano acetogeniny annonaceowe. W trakcie badań nad ich potencjalnym wykorzystaniem jako substancji biologicznie czynnych, okazało się, iż doprowadzają do apoptozy (obumarcia) komórek nowotworowych. Po tym odkryciu badania nad acetogeninami ruszyły w wielu kierunkach. Wyselekcjonowano i nazwano poszczególne acetogeniny, przeprowadzono analizy in vitro na wielu liniach komórek nowotworowych.
Wykonano również doświadczenia in vivo na zwierzętach laboratoryjnych. Poznano mechanizm działania acetogenin, który polega (w dużym skrócie) na blokowaniu reakcji ATP (trójfosforan adenozyny). Ale nie znam ani jednej publikacji stricte naukowej, dotyczącej badań klinicznych nad leczeniem chorób nowotworowych z wykorzystaniem acetogenin. Oficjalnie nieznana jest zatem dawka i optymalna forma podania acetogenin, przy której można byłoby mówić o leczniczych właściwościach. A to zależy od wielu czynników. Mamy wiec szeroką wiedzę na temat acetogenin. Traktujemy ich działanie jako wartość dodaną przy stosowaniu naszych ziół jako suplementów diety.
Warto zaznaczyć, iż acetogeniny w dużej ilości i stężeniu są zawarte w liściach i nasionach gravioli. W owocach jest ich mało, a w soku praktycznie ich nie ma, bo acetogeniny nie rozpuszczają się w wodzie. Więc co z tym rakiem? – po raz kolejny może paść to pytanie. Nie znamy na nie odpowiedzi… Wiemy natomiast, że acetogeniny skutecznie niszczą komórki nowotworowe.
Naprawdę niewiele jest badań na temat gravioli. Prowadził je m.in. José Luis Méndez Cruz, który jest doktorantem nauk ścisłych, specjalizującym się w farmakologii medycznej i molekularnej. Obecnie uczestniczy w różnych projektach badawczych z zakresu farmakologii w medycynie molekularnej Akademickiego Zakładu Lekarskiego Autonomicznego Uniwersytetu Zacatecas w Meksyku. W roku 2015 zakończył się pierwszy etap badania skutków ubocznych spożywania ekstraktu z liści gravioli , podczas którego zespół ustalił, że może dojść do uszkodzenia wątroby i nerek, jeśli nie jest on podawany w odpowiednich dawkach.
„Bardzo ważne jest, aby ludzie wiedzieli, że owoc gravioli nie zawiera wystarczającej ilości acetogenin, aby po spożyciu mógł powstrzymać rozwój guza. Owoc zawiera witaminy i minerały, ale nie ma wystarczającej ilości acetogenin, aby pomóc w nowotworach” – czytamy w wywiadzie, jakiego udzielił meksykańskiej Agencji Informacyjnej Conacyt (AIC), José Luis Méndez Cruz. „Jako profesjonalista chciałbym wiedzieć, jakie są idealne dawki ekstraktu (etanolowego) z suszonych liści gravioli w hamowaniu rozwoju guza. Przyjmujemy, że jeden gram ekstraktu na osobę o masie ciała 70 kilogramów, to ilość, która może pomóc i jeszcze nie jest szkodliwa. Należy wziąć pod uwagę, że ekstrakt z liści gravioli ma działanie cytotoksyczne, ale nie jest cytoprotektorem”.
„Badania kliniczne przy udziale ekstraktu z liści gravioli w terapii przeciwnowotworowej pozwoliłyby na lepszą kontrolę dawkowania. Niezależnie od tego, ze względu na wartości odżywcze, które reprezentuje, zaleca się spożywanie gravioli.” – mówił José Luis Méndez Cruz.
Zawsze istniała (i istnieje do dziś) kwestia formy podania ziół lub innych preparatów. Curanderos i szamani mieli ograniczone możliwości – gotowali zioła w wodzie i podawali do wypicia (czasami to była papka, czasami wywar na gorąco lub po ostudzeniu, czasami wodne koncentraty po odparowaniu); wdmuchiwali mielony susz do nosa (ceremonia yopo) bądź nacinali lub przypalali skórę i w ranę wcierali przygotowane lekarstwo (ceremonia kambo).
Spotkałem się też ze stosowaniem wyciągów alkoholowych, maści na bazie olejów oraz tzw. „nasiadówek”.
Niestety, prawie w każdym z tych przykładów (a już na pewno w przypadku ekstraktów wodnych) trzeba zapomnieć o synergii. Woda jest jednym z gorszych rozpuszczalników, jeśli chodzi o związki organiczne. Fakt, część związków organicznych, tzw. polarnych, ulega rozpuszczeniu, ale i tak większość związków biologicznie czynnych zostaje w fuzlach.
Na przykład alkaloidy są bardzo słabo rozpuszczalne w wodzie. Taka squamostatyna A (acetogenina występująca w gravioli i wykazująca silne działanie na apoptozę komórek nowotworowych) rozpuszcza się w wodzie (w temperaturze 100°C i po upływie 30 minut) w ilości 0,2 procenta. Reszta, czyli 99,8 procent zostaje w fuzlach.
Curanderos nie mieli żadnej możliwości (i w obecnych realiach też ich za bardzo nie mają), żeby korzystać z dobrodziejstw współczesnej chemii. Takie rozpuszczalniki, jak CO2, THF, n-hexan, octan etylu, metanol czy pentan przy zmianie titrantów i wielokrotnej ekstrakcji ciągłej pozwalają na wyseparowanie ilościowo praktycznie wszystkich nierozpuszczalnych w wodzie związków.
Jednak nadal wiele osób mogłoby mieć zastrzeżenia co do synergii. Ja również. Trochę dziwnie jest zaproponować choremu, by zjadał 5-10 liści dziennie. Ale gdy w grę wchodzą kapsułki – już tak. I tutaj następuje konfrontacja między zwolennikami wywarów wodnych a ludźmi preferującymi zażywanie kapsułek (zawierających naturalny, zmielony susz roślinny). Starając się zachować neutralność i zakładając (w obu przypadkach), iż jakość oferowanych ziół jest na najwyższym poziomie, pozwolę sobie wyliczyć zalety i wady oferowanych rozwiązań.
Zalety ekstraktów wodnych:
receptury curanderos, kultywowanie tradycji peruwiańskiej medycyny ludowej,
relatywnie szybsze jednostkowe działanie ekstraktu,
niska cena suszu do sporządzenia ekstraktu w przeliczeniu na gram suszu (zazwyczaj w torebkach).
Wady:
brak synergii (nierozpuszczalne w wodzie związki zostają w fuzlach),
niska zawartość w ekstrakcie związków biologicznie czynnych (większość zostaje w fuzlach),
czas zrobienia ekstraktu i forma przygotowania (kuchenka, garnuszek, sitko, filtr, szklanka itp.),
degradacja niektórych związków pod wpływem temperatury (100°C).
Zalety kapsułek celulozowych
ze zmielonym suszem:
całkowita synergia dotycząca związków zawartych w roślinie,
szybki czas podania oraz przystępna forma,
do organizmu pacjenta dostaje się pełna dawka związków biologicznie czynnych w przeliczeniu na gram zioła.
Wady:
zerwanie z tradycją aplikacji ziół w kulturze peruwiańskiej medycyny ludowej,
wyższa cena niż ziół do zaparzania, w przeliczeniu na gram suszu.
Zarówno w jednym, jak i drugim przypadku, po aplikacji organizm ludzki bardzo dobrze radzi sobie z wchłanianiem wszystkich związków biologicznie czynnych.
Sugerowanie, że w przypadku kapsułek najpierw nastąpi wydalenie niż wchłonięcie jest nadużyciem. Możemy również kupić preparaty (tabletki, kapsułki, olejki) będące wynikiem ekstrakcji ziół rozpuszczalnikami organicznymi (nie wodą!).
Przyznam się, że mając na celu zaaplikowanie choremu największej (dopuszczalnej przez GIS) dawki, pomimo polemiki na temat odchodzenia od natury, polecałbym taką formę kuracji.
Ze względu jednak na to, iż mamy do czynienia z obróbką chemiczną, cena za preparat może być wysoka. Reasumując, po zebraniu wszystkich możliwych informacji, każdy sam musi podjąć decyzję o formie kuracji. Rozważyć wszelkie „za” i „przeciw”, bo niejednokrotnie od tej decyzji zależeć może jego własne zdrowie i życie. n
Rozmawiała
Wanda Biernacka-Conrad
Dziękujemy Ogrodowi Botanicznemu Uniwersytetu Warszawskiego za pomoc w realizacji sesji. http://ogrod.uw.edu.pl
Graviola to drzewo wiecznie zielone rosnące w lasach deszczowych Ameryki Południowej. Jego owoce ważą nawet 6 kg. Liście zawierają acetogeniny.
Gdzie kupić: https://greenport24.pl/11264-incapharma-graviola-90-k.html?search_query=graviola&results=9